Zielone, żółte,
czerwone.
Pomyślę którąś z barw, którą nazwać mogę bez cienia
wątpliwości, bo widuję ją na co dzień: zieleń chlorofilową paproci w moim
pokoiku. Zawsze i wszędzie ją poznam, niezmiennie to samo wrażenie wywierającą, gdy w jednakim świetle spoglądam na wspomnianą roślinę w doniczce. I jak
daleko sięgnę pamięcią, zieleń ta się nie zmienia. Jednak jedna myśl mi nie
daje spokoju…
Jeśli mózg mój, a moja subiektywna świadomość, tak jak
procesy wzbudzone w układzie nerwowym przez fotony drażniące siatkówkę mego
oka, a zieleń, którą świadomie dostrzegam gdy to zachodzi- jeśli jedno, a
drugie nie jest tym samym; jeśli nie widzę możliwości abym odgadł, znając bieg
pobudzeń neuronów, że one tę barwę w mej jaźni ukażą, a widzę ją bez znajomości
tych zajść i obrotów biochemii mózgu- to czy mogę mieć pewność, że zawsze ten
sam foton pobudzając ten sam receptor wywoła we mnie identyczną ideę barwy
takiej czy innej? Czy nie zdarza się czasami, że zielony z niebieskim lub pomarańczowym się na
miejsca zamieniają, żadnych śladów w pamięci nie zostawiając?
Ale jak by to być mogło? Jakże to możliwe? Patrzę na
paproć, zieloną jak zawsze, bo tej samej długości fala światła budzi w mym sensorium
impuls nie różny niż wczoraj i tydzień temu, a nawet rok czy lat dwadzieścia i
zieleń jej jest zielona odkąd pamiętam, i zapytując innych się o niej upewniam, i
pod samochód jeszcze nie wpadłem. Mózg mój zieleń poznaje niezawodnie, zna ją
dobrze i nigdy by w niepewność co do niej nie popadł ni wątpliwość żadną, jaka
jednak mną owładnęła. Jakoż mówią o luce poznawczej filozofowie umysłu i
kognitywiści, gdy idzie o świadomość naszą i o to, jak fizyczne zajścia w
naszym najdroższym organie, któremu zawdzięczamy dziś wszystko, co przy życiu
nas trzyma, jak one w naszą jaźń się przedzierzgają: czy emergencja jakaś
zachodzi, czy jakimś innym jeszcze sposobem pokonany zostaje dualizm
Kartezjusza? Jak to jest być nietoperzem?- pytają, bez większej nadziei
na odpowiedź. Ja zaś zapytuję siebie, jak to było być mną wczoraj i tydzień lub
tylko sekundę temu?
Że zieleń paproci zawsze poznaję i paproć samą, i jej
donicę, i mebel na której stoi, i książki na półkach pod nią, i całą resztę
wokół, o tym nie wątpię. Wątpię o tym, czy wczoraj wyglądały one tak samo. Czy
przed sekundą ich inaczej nie widziałem. Czy z każdą chwilą jest w tej kwestii
inaczej, a jednak tak samo? Mózg mój, o ile nic nowego się nie uczy ani nie
działają nań czynniki niezwykłe, żadna chemia czy elektromagnesy, co by zmienić
mogło znacząco jego pracę i owocowało oczywistą zmianą w moim postrzeganiu i
świadomości, w podobnych warunkach pracuje zasadniczo podobnie, wszystko w nim
pozostaje w niezmienionych relacjach względem siebie. Moja jaźń i cała jej
treść zależy od tego, jak pracuje mój mózg, więc czy nie powinna wówczas
pozostać niezmienna?
½=2/4=125/250=137/274. Co z tego? Stosunek
pozostaje ten sam, chociaż wartości w liczniku i mianowniku się różnią. Mnożąc,
dzieląc, dodając czy odejmując mogę w to samo miejsce postawić którykolwiek z
tych ułamków i zawsze uzyskam tyle samo. Efekt się nie zmieni, równanie
zadziała niezawodnie. Zawsze gdy 1-x=y, gdzie x to któryś z
wymienionych ułamków, zawsze w miejsce y otrzymam którykolwiek z nich, a
dodając którykolwiek do innego, otrzymam wynik równy jedności.
Dlaczego o tym piszę? W całej naszej jaźni, w całej
świadomości i w sumie wszystkich naszych doznań i idei, jeśli wszystko
zmienimy, pozostawiając te same relacje, niezmienne stosunki, nasze życie nie
zmieni się ani o jotę. Każde moje spojrzenie na paproć ukaże tę samą zieleń, a wspomnienie
spojrzenia sprzed chwili i tego sprzed tygodnia w porównaniu do widoku obecnego
nie będzie się różniło niczym. W każdej sekundzie moja subiektywna i świadoma percepcja
zieleni może się zmienić wiele razy, ale gdy sięgnę pamięcią wstecz, by
wspomnieć zieleń wczorajszą, uruchomię pod wpływem wspomnienia obszar kory
wzrokowej, który zadziała tak samo, jak pod wpływem aktualnego widoku,
a nawet tak samo, jak za pięć minut pod wpływem wspomnienia zieleni
teraz oglądanej, pobudzającego te same neurony pozostające ze sobą w stałej relacji.
½=2/4=125/250=137/274. Zieleń mojej paproci, jaka by dla
mej jaźni nie była, pozostanie zielenią. Wszystko, co niezmiennie dla mojej
percepcji trwa, będzie takie samo dziś i jutro, jak było wczoraj. Ale przecież 2/4
to nie 137/274.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz