Platona
koncepcja przypomnienia w dialogach Menon, Fedon oraz Fajdros
Koncepcja
przypomnienia (anamnezy, ἀνάμνησις) Platona jest jednym z punktów
węzłowych jego rozważań. Spróbuję tutaj pokazać, na podstawie kilku jego
dialogów, jak Platon ją buduje, przedstawić podobieństwa z późniejszą
(nowożytną i współczesną) myślą filozoficzną, a także pewną oryginalną próbę
odczytania jej znaczenia.
Po raz pierwszy koncepcja anamnezy
pojawiać ma się w Platońskim „Menonie”[i],
stanowiąc próbę przezwyciężenia wskazanej przez sofistów aporii. Kiedy w
dialogu Sokrates wraz z tytułową postacią próbuje dojść istoty dzielności (cnoty,
ἀρετή) przyznaje, że nie zna odpowiedzi na pytanie o to, czym sama dzielność
jest, w reakcji rozmówcy może rozpoznać
wyraz pewnego epistemicznego defetyzmu. Menon mówi:
„I
w jaki sposób będziesz (…) szukał, Sokratesie, tego, o czym w ogóle nie wiesz, co
to jest? Bo którą z tych rzeczy, o których nic nie wiesz, weźmiesz przed siebie
i zaczniesz szukać? Przecież gdybyś nawet w sam raz na nią natrafił, to jak
będziesz wiedział, że to jest właśnie to, czegoś nie znał?”[ii]
Wydaje
się więc, że Sokrates znajduje się w sytuacji beznadziejnej, jednak oponując
stanowczo wobec myśli, która może być tylko zachętą do próżniactwa i zadowalać
leniwych, odwołuje się najpierw do wizji wędrówki dusz, cytując fragment utworu
Pindara, aby odnosząc się do autorytetu móc wprowadzić koncepcję anamnezy. Mówi
więc z kolei Sokrates:
„Skoro (…) dusza jest nieśmiertelna i nie raz
jeden się rodzi i już widziała to, co tu, i to, co w Hadesie wszystko, to nie
ma takich rzeczy, których by nie umiała. Tak że nic dziwnego, że i o dzielności,
i o innych rzeczach przypomnieć sobie potrafi to, co przecież przedtem
wiedziała. A że jest całej przyrodzie pokrewna i wyuczyła się wszystkiego, więc
nic nie przeszkadza, żeby przypomniawszy sobie jeden jakiś szczegół - a to
ludzie nazywają uczeniem się - wszystko inne człowiek sam odnajdywał, jeżeli
się trafi mężny, a nie zmęczy się i nie upadnie szukając. Przecież szukanie i
uczenie się to w ogóle jest przypominanie sobie.”[iii]
Jak
zauważa Giovanni Reale, ten mityczny punkt wyjścia stanowi jednocześnie punkt
dojścia w argumentacji Sokratesa, stanowiąc interpretację ustalonych zaraz
empirycznie faktów.[iv]
Sokrates mianowicie, aby przekonać rozmówcę o zasadności tezy o przypominaniu
jako istocie uczenia się, przeprowadza prezentację z wykorzystaniem niewolnika
z domu Menona, chłopca niewykształconego, nie uczonego nigdy geometrii. W
trakcie rozmowy z Sokratesem, początkowo wykazując się ignorancją w kwestii
zależności pola kwadratu od długości jego boku, ostatecznie, kierowany jedynie
pytaniami Sokratesa, dochodzi rozwiązania postawionej przez niego kwestii
geometrycznej. Chłopiec rozpoznaje bok kwadratu o polu dwa razy większym od
kwadratu wzorcowego, chociaż jego długości wcześniej nie znał- w ten sposób
Sokrates ma udowadniać Menonowi, iż problem poznawczy, na jaki ten wcześniej
wskazał, nie istnieje.
Dojrzalszego
wyrazu koncepcja anamnezy doczekała się w „Fedonie”. W dialogu Sokrates spędza
ostatni dzień ze swoimi przyjaciółmi, przed wykonaniem nań wyroku śmierci.
Rozmowa w większej części obraca się wokół zagadnienia nieśmiertelności duszy,
a Sokrates tak ją prowadzi, aby przyjaciele jego znaleźli w niej pocieszenie w
obliczu bliskiej już utraty ukochanego nauczyciela. Ważnym punktem argumentacji
Sokratesa jest odwołanie się do przypomnienia. Jeden z uczestników tej
ostatniej rozmowy z Sokratesem, Kebes, przywołuje koncepcję anamnezy jako
przesłankę wzmacniającą tezę o nieśmiertelności duszy, która musiałaby taką
być, aby przypomnienie działało tak, jak tego chciałby Sokrates. Pytany przez
Simiasza o dowody na taką właśnie istotę uczenia się, Kebes odpowiada
argumentami wziętymi od Sokratesa:
„Jeden dowód (…) najlepszy: oto ludzie
zapytani, jeśli ich ktoś dobrze pyta, sami mówią wszystko, jak jest; a przecież,
gdyby w nich nie było wiedzy i słusznej myśli, nie byliby w stanie tego zrobić.
Następnie, jeżeli ich ktoś weźmie do figur geometrycznych lub czegoś w tym
rodzaju, wtedy najjaśniej widać, że tak sie rzeczy mają”[v].
Znaleźć więc tutaj można
odwołanie do tego, co przeczytać można w „Menonie”, bez elementu nowości. Dalej
jednak, w wymianie zdań między Sokratesem, a Simiaszem, ten pierwszy sięga po
nowy argument, ukazując jednocześnie lepiej charakter tego przypomnienia, o
którym mowa. Wpierw Sokrates przedstawia przypominanie takie, jakie znamy z potocznego doświadczenia, w którym ewokujemy
coś nie będącego przedmiotem aktualnej myśli na skutek spostrzeżenia zmysłowego
czegoś podobnego lub różnego do przypominanego przedmiotu, o której to różnicy
lub podobieństwie doskonale zdać sobie potrafimy sprawę. Wobec zgody z tezą, że
równość jest czymś i skoro każdy zdaje się wiedzieć, czym, Sokrates wyraża
wątpliwość w twierdzenie, że wiedza o istocie równości pochodzi z wrażeń
zmysłowych. Przedstawia doskonały argument, w którym przeprowadza rozróżnienie
między równością samą, a rzeczami równymi, doświadczanymi zmysłowo:
„A zobacz i tak.
Czy kamienie równe i kawałki drewna, nieraz takie same, nie wydają się raz
równe, a raz nie?
– Tak jest.
– No cóż; a
równości same, bywa, żeby ci się nierównymi wydawały? Albo równość nierównością?
–Nigdy przecież,
Sokratesie.
– Wiec to może
nie jest to samo – powiedział tamten – owe rzeczy równe i równość sama.
– Zdaje mi sie, że
nie jest, Sokratesie.
– A jednak od
tych – powiada – rzeczy równych, choć one są czymś innym niż owa równość, jednak
od nich twoja wiedza o równości pochodzi i z nich ją twoja myśl wzięła?
–
Najzupełniejsza prawdę mówisz – powiada.”[vi]
Rzeczy zmysłowe zdają się raz równe, a
raz nierówne, zawsze też czegoś im brakuje, aby były „tak równe jak równość
sama”. Nie z nich więc pochodzi
uświadamiany sobie przez nas ideał równości. Rzeczy równe, jawią się jako
daleko bardziej liche w swojej równości od równości samej, jednak to one
dostarczają poznania równości- na zasadzie przypomnienia, dla którego nie gra
roli, czy przypominane jest podobne, czy niepodobne do przypominającego. Płynie stąd jednak wniosek, że aby rzeczy w
ogóle móc jako równe rozpoznawać, musieliśmy nabyć wcześniej wiedzę o równości
samej, tzn. dostąpić pewnego poznania, które poprzedza wszelkie zmysłowe
poznanie i je warunkuje. Skoro jednak po urodzeniu już spostrzegamy rzeczy
zmysłowo, wiedzę taką musieliśmy zdobyć jeszcze przed nim. O wiedzy tej
Sokrates mówi:
„(…) jeśli dostawszy ją przed
urodzeniem, przyszliśmy z nią na świat, to znaliśmy i przed urodzeniem, i zaraz
po urodzeniu nie tylko to, co równe, i to, co większe, i to, co mniejsze, ale i
wszystkie tego rodzaju rzeczy? Bo przecież nie mówimy w tej chwili jedynie
tylko o równości, ale równie dobrze o tym, co piękne samo w sobie i co dobre samo
w sobie i sprawiedliwe, i zbożne i, jak mówię, o wszystkim, co jak pieczęcią, oznaczamy
zwrotem: „jest czymś”(…)”[vii].
Wiedzę tę jednak zapominamy, stąd też
musimy się uczyć, a nauka jest tylko przypominaniem, w którym rzeczy podobne do
tego, co „samo w sobie” jest takie albo inne, przywołują wspomnienie tych
ideałów.
W „Fajdrosie” Platon odmalowuje
piękny mit przedstawiający obrazowo sposób, w jaki dusze ludzkie, podążające w
boskich orszakach przez sklepienie nieba, dostępują widoku rzeczy prawdziwie
będących. W wizji tej dusza przedstawiana jest w trójdzielnej postaci
uskrzydlonej starającego się wzlatywać równo za bogami zaprzęgu, który ciągną
dwa różne konie: doskonały i wręcz przeciwny, symbolizujący tu element
popędliwy w człowieku. Ta dysharmonia nie pozwala woźnicy wznosić się równo za
boskim zaprzęgiem, w którym wszystko jest doskonałe. Dusze w ciżbie, nie
nadążając za bóstwami, przepychając się aby zobaczyć możliwie najwięcej,
turbują się nawzajem, depczą i tracą skrzydła, aby spaść na ziemię i wejść w
ciała śmiertelne. Widok zaś bytów prawdziwych służy za pokarm dla najdoskonalszej
części duszy, czyniąc ją w ogóle zdolną do przyjęcia postaci ludzkiej, gdyż
dusza „która nigdy prawdy nie oglądała, nigdy do tej nie przyjdzie
postaci. Bo człowiek musi rozumieć pojęcia rodzajów, kiedy rozumowanie od wielu
spostrzeżeń rozpoczyna, a potem je myślą w jedno zbiera. A to jest
przypominanie sobie tego, co niegdyś oglądała nasza dusza, kiedy z bogiem
wędrowała i nie patrzyła nawet na to, co my dziś rzeczywistością nazywamy,
kiedy wychylała głowę w sferę bytu istotnego”[viii]. Pojawia się więc tutaj po raz
kolejny koncepcja przypomnienia tego, co dusza widziała przed przyobleczeniem
się w śmiertelne ciało, po którym może dostrzegać tylko to co zmysłowe i przy
pomocy postrzeżeń tego rodzaju przypominać sobie zaledwie to, co w niej
nieśmiertelne. Tak jak oglądanie wiecznego bytu jest warunkiem dostąpienia
ludzkiego losu, tak też to, ile widziały dusze nasze bytów z dziedziny
wieczności, określa kształt losu człowieka i pewne jego dyspozycje, jest więc
filozofem ten, którego dusza miała szczęście widzieć najwięcej, ostatnie zaś w
szeregu tych, które widziały mniej i mniej, to: „ósma to będzie sofista
lub mówca ludowy, dziewiąta —tyran”[ix].
Platon zdaje się podejmować tu próbę mitycznego wyjaśnienia zróżnicowania intelektualnych i moralnych dyspozycji.
Tak przedstawiona nauka Platona o
przypomnieniu w pierwszej kolejności ma znaczenie dla ustaleń z dziedziny epistemologii.
Wydaje się ona mówić przede wszystkim o sposobie poznawania bytów prawdziwych,
a więc na schematycznym przedstawieniu stopni poznania dotyczy tego właśnie, co
Platon nazywał ἐπιστήμη. Mowa jest mianowicie o przypominaniu sobie po pierwsze
bytów matematycznych, zależności takich jak równość, albo geometrycznych
stosunków (pole kwadratu a długość jego boku)- a więc o poznaniu pośrednim, jak
termin διάνοια tłumaczy Reale[x]-
ale też o poznaniu samego piękna, sprawiedliwości, dzielności, więc osiąganiu
prawdziwie filozoficznej mądrości, o νόησις. Zwykle naukę
Platona o przypominaniu kojarzy się z jego teorią idei, drogą poznania których
jest właśnie anamneza, która jest także przesłanką dla tezy o tym, iż w świecie
zmysłowym, poznawanie którego stanowią mniemania, δόξα, odbijają się same idee,
lub też jest on na ich wzór ukształtowany przez Demiurga, boski rozum, który
jest dobry i w którego dobroci (która jest dobrem samym) świat znajduję
przyczynę swojej organizacji (o takiej przyczynie wprost Platon pisze w „Timaiosie”
i już w „Fedonie” Platoński Sokrates, występując przeciw powierzchownym
wyjaśnieniom jońskich fizyków, przywołuje jako przyczynę rozum kosmiczny, który
rzeczy czyni takimi, jakie są, bo tak jest najlepiej[xi]). W tym świetle, ale także wspominając znaczenie, jakie wrodzona
wiedzę o ideach ma dla możliwości wcielenia duszy w istotę ludzką, zdaje się
także, że przypomnienie ma nie mniejsze znaczenie dla mniemań, jak dla wiedzy.
Przedmioty poznania zmysłowego, jak to jest przedstawione w „Fedonie”, niejako
chciałyby być tym, co jest prawdziwie. Wprawdzie jawią się one jako raz takie,
a raz inne, ale zawsze nazywane są od nazw bytów prawdziwych. Są więc rzeczy
równe, sprawiedliwe, piękne, różne od równości, sprawiedliwości czy piękna
samych, ale bez odniesienia do nich niemożliwe do określenia. Wydaje się, że
dlatego właśnie Platon pisze w „Fajdrosie”, że ludzki kształt przyjąć może
tylko dusza, które idee poznała (lepiej lub gorzej). Pisze tam także: „Ale
przypomnieć sobie z tego, co tu, rzeczy z tamtego świata, nie każda dusza
równie łatwo potrafi, bo niejedna za krótko widziała to, co tam, a inna,
spadłszy tu, nie miała szczęścia i jakimś podobieństwem zwiedziona tknęła się
grzechu i zapomina o tym świętym, co kiedyś oglądała. Mało która pamięta
należycie. I taka, jeśli kiedy zobaczy coś podobnego do tego, co tam,
zapamiętywa się i już nie panuje nad sobą i nie wie, co się z nią dzieje, bo
nie rozpoznaje należycie swego stanu”[xii].
Jasne więc jest, że tkwić w świecie mniemań znaczy to zachłysnąć się
podobieństwem rzeczy tutejszych do tych będących przedmiotem wiedzy. Pokazuje
się też tu, że przezwyciężenie tego zapamiętania, z jakim trzymamy się swoich
mniemań, kosztuje wysiłek i pewną ascezę, jeśli wynika ono z grzechu. Jaśniej
to widać wówczas, gdy w „Menonie” Sokrates krytykuje moralną stronę
przedstawionej mu, przez Menona właśnie, aporii i kłopotu z wypracowaniem
jakiegokolwiek poznania. Sokrates przedstawia tam, najkrócej chyba, jak można,
sens dialektyki, kiedy od przypomnienia jednego szczegółu można przechodzić do
kolejnych, co jednak wymaga mężności i wytrwałości. Prawdziwe zdobycie wiedzy w
przypomnieniu wymaga więc wysiłku, także w postaci samoopanowania. Można
odnaleźć metaforyczne przedstawienie tej ascezy potrzebnej do poznania w opisie
zakochania, jaki znajdziemy w „Fajdrosie”, w tym jak zakochany powściąga zapędy
złego konia swej duszy, który bezwstydnie pragnie natychmiast bliskości z
ukochanym. To natychmiastowe spełnienie jest zadowoleniem z mniemania, które
nie przystoi, które jest złudnym osiągnięciem tego, do czego dusza dąży.
Prawdziwe szczęście zakochanych wymaga opanowania, wstydu, przyzwoitości. Tym
zakochanym jest oczywiście filozof, który pragnie mądrości. Tak jak zakochany
pracuje nad sobą i ukochanym, żeby się razem do boga upodobnili, za którym
podążała w orszaku przed upadkiem dusza zakochanego i którego przypomina mu
obiekt uczuć, tak miłośnik mądrości musi pracować nad tym, co mu się podobnym
jawi do niej, aby upodobniło się jeszcze bardziej, za czym i on ma stać się
mądrzejszy. Ukochany, jak i mądrość, nie od razu odwzajemnia względy
zakochanego, „z czasem jednak wiek i konieczność robi swoje i dochodzi do
zbliżenia między nimi”[xiii]
(o ile bardziej to zbliżenie z wiekiem pasuje do wyobrażenia relacji filozofa i
wiedzy, niż do zakochanych).
Na płaszczyźnie epistemologicznej
jeszcze charakter anamnezy rzutuje na sposób, w jaki Platon odnosi się do roli
słowa pisanego w przekazywaniu wiedzy. Sceptyczny wobec wartości pism i mów w
działalności nauczycielskiej, pisze w „Fajdrosie”:
"(...) w każdej mowie, jakikolwiek by miała
temat, musi być dużo rzeczy nie na serio i (...) nie istnieje w ogóle żadna
mowa, ani wierszem, ani prozą wypowiedziana, ani napisana, którą by warto brać
zbyt serio, jak to je rapsodowie bez rozgarnienia i bez nauki wygłaszają, byle
tylko działać na dusze; (...) najlepszy z mów skutek to tylko przypomnienie wywołane
w duszach pełnych wiedzy (...) światło prawdziwe a doskonałe jest tylko w tych
mowach, którymi człowiek drugich naucza, a sam się od innych uczy o tym, co
sprawiedliwe i piękne, i dobre, a na duszach je ludzkich wypisuje".[xiv]
Jest
wreszcie związana z przypomnieniem
koncepcja nieśmiertelności duszy ludzkiej, wyłożona przede wszystkim w
„Fedonie”, mówiąca także o preegzystencji dusz przed narodzeniem. Frederick
Copleston radzi w swojej „Historii filozofii”, aby nie przywiązywać zbyt dużej
wagi do tych wątków w Platońskich dialogach, ze względu na zwykle mityczny
charakter tych fragmentów, w których się one pojawiają.[xv]
Odwołam się dalej do pewnej interpretacji „Fedona”, która w sposób daleko
bardziej radykalny odnosi się do nauki o nieśmiertelności duszy wyłożonej, jak
chciałby Platon, przez Sokratesa w jego ostatnim dniu życia.
Koncepcja
anamnesis i związane z nią argumenty porównamy teraz do pewnych wątków obecnych
w znacznie późniejszej myśli filozoficznej. Argument z równości, który Platon
artykułuje w „Fedonie”, można zestawić z rozważaniami Hume’a w „Traktacie o
naturze ludzkiej”[xvi].
Hume zauważa, że nie sposób ustalić empirycznego kryterium równości wymiarów
obiektów przestrzennych, lub odróżnienia prostej od krzywej, gdyż każdy wzorzec
empiryczny zostanie z czasem pokonany w konkurencji z dokładniejszym. Można
więc powiedzieć, że w przypadku odwołania się do podobnych modeli to, co dziś jest
prostą, jutro stanie się krzywą. Według niego nasza idea prostej czy równości
jest ideą o charakterze ogólnym, niepodzielną. Łatwo zauważyć, iż zwiększając
dokładność instrumentów i określając jako równe rzeczy, których jednakową
długość wskazuje aktualnie stosowany przyrząd o najwyższej dokładności, odwołać
musieliśmy się do ogólnej i niepodzielnej idei równości, aby dokonać tego
postępu- nie sposób zwiększać dokładność ustalenia stosunku równości odwołując
się do wzorca empirycznego.
Wiadomo,
że Hume swoimi pismami dał impuls Kantowi i odegrał w ten sposób swoją rolę w
powstaniu filozofii krytycznej i koncepcji transcendentalnych warunków
doświadczenia. Myślę, że nietrudno też zauważyć analogie pomiędzy filozofią
transcendentalną, a Platońską teorią anamnezy. Najłatwiej wyjść od pojęcia
poznania apriorycznego, którego pierwszą antycypację, jak pisze Reale,
dostrzeżono m.in. właśnie w teorii przypominania idei[xvii].
Rzeczywiście, w nauce o przypomnieniu jest implicite
obecna myśl, że nasze poznanie ma w sobie element a priori. Poznanie idei jest niezależne od doświadczenia, a raczej
nasze doświadczenie warunkowane jest przez rzutowanie na zmysłowe doznania
kategorii rozumowych, jakie stanowią idee, bez czego nawet i mniemań nie
moglibyśmy żywić.
W
tym miejscu chciałbym jeszcze przedstawić krótko idącą podobnym torem
interpretację nauki o przypomnieniu przedstawioną w pracy Piotra Augustyniaka
pt. „Anamnezą poza metafizykę duszy. Transcendentalny sens teorii idei w Fedonie Platona”[xviii].
Augustyniak stawia tezę, że w „Fedonie” Platon przedstawia koncepcję wiecznego
indywidualnego bytu duszy ludzkiej, aby jednocześnie ją przekroczyć,
zakwestionować. Chociaż według niego dialog mówi o nieśmiertelności duszy, nie
stwierdza o formie tej nieśmiertelności, nie mówi też nic o tym, czym dusza
jest. Protometafizyczne- jak to określa autor- rozumienie natury duszy mają w
„Fedonie” reprezentować uczniowie Sokratesa, którzy chcą dostrzegać w
przypomnieniu dowód jej indywidualnej preegzystencji. Tak rozumiana dusza nosi
w sobie jednak pewne rysy obiektów świata physis,
właśnie przez swój indywidualny charakter. Stąd też obawy Simiasza, że
chociażby i przed naszym urodzeniem istniała, to wciąż po śmierci rozwiać się
może, sczeznąć wraz z ostatnim tchem. Co prawda argumentacja Sokratesa o
przypominaniu, odwołując się do potocznego doświadczenia, wskazuje na
konieczność wcześniejszego poznania zmysłowego tego, o czym później sobie będziemy
przypominali np. spoglądając na coś podobnego bądź niepodobnego do rzeczy już
kiedyś widzianej. Jednak tak rozumianego przypomnienia nie sposób zaadoptować
do poznania pojęć ogólnych, dobra samego, sprawiedliwości czy równości, które
są bytami ponadindywidualnymi, a więc nie należą do świata konkretnych rzeczy,
świata physis, którego jedynie i
wyłącznie dotyczą nasze zmysłowe, konkretne postrzeżenia. W istocie, jeśli
Sokrates w dialogu mówi, że wiedzę dostępną w przypomnieniu musieliśmy jakoś
uzyskać przed jakimkolwiek doświadczeniem zmysłowym, mówi tak naprawdę nie o
tym, że pochodzi ona z okresu naszej preegzystencji, ale sprzed jakiegokolwiek
czasu, z obszaru wieczności (dodam od siebie: o których przecież Platon pisze w
„Timaiosie”, że czas jest jedynie „ruchomym obrazem wieczności”[xix]),
w którym być musi wszystko to, co prawdziwie jest czymś, np. równością, a nie
tylko rzeczą równą innej. Augustyniak, odwołując się także do „Świata jako woli
i przedstawienia” Schopenhauera, zauważa, że poznanie dotyczące dziedziny tego,
co ogólne, nie mogłoby dostępne być dla duszy jako indywiduum, a jedynie to, co
w niej ponadindywidualne, ogólne, może poznać byty do siebie podobne, a
rzeczywiście jest to „samojawność” i „samopoznanie” samych pojęć ogólnych,
stanowiących noematy.
Pomimo tego, że zarówno Reale[xx],
jak i Copleston[xxi]
wyrażają sprzeciw wobec podobnych interpretacji nauki Platona, wydaje się ona
prawdopodobna, a z pewnością ma pewien powab. Kiedy Sokrates mówi do Kritona i reszty
przyjaciół: „Zdaje
sie, że ci, którzy sie z filozofia zetknęli, jak należy, niczym innym się nie zajmują
jak tylko tym, żeby umrzeć i nie żyć, a ludzie bodajże tego nie wiedzą”[xxii],
przecież nie może myśleć o tym, co tylko wprost obecne w tych słowach, jako
ten, który za mądrością ugania się od dawna i ma właśnie umrzeć z wyroku sądu w
wieku około siedemdziesięciu lat. Jeśli
pozwala swoim uczniom zatrzymywać się na dosłownym rozumieniu swojej nauki,
robi to na użytek pocieszenia, jakie jest im w tych chwilach potrzebne, samemu
ze spokojem przyjmując swój los. Bo miłośnik mądrości, oddając się rozważaniom
nad tym, co jest samo, zanurzając się w sferę bytów wiecznych, ogólnych pojęć,
rezygnuje już za życia ze swojej indywidualności, pozwalając myśli podążać tam,
gdzie ją prowadzi dialektyczne odkrywanie prawdy o ideach.
[i] G. Reale.
Historia filozofii starożytnej II. Platon i Arystoteles. Lublin 2001, s. 189.
[ii] Menon, 80 d; wszystkie cytaty z Platona w pracy w
przekładach Władysława Witwickiego.
[xiv] Ibid., 277 e – 278 a.
[xv] F.
Copleston. Historia filozofii, tom 1,
Greacja i Rzym. Warszawa 2004, s. 158-159.
[xvi] D.
Hume. Traktat o nature ludzkiej.
Warszawa 2005, s. 126-134.
[xvii] G. Reale, s. 197-198.
[xviii] Piotr Augustyniak. Anamnezą
poza metafizykę duszy. Transcendentalny sens teorii idei w Fedonie Platona. Principia 2001, nr 54-55, s.
7-24.
[xx] G. Reale, s. 197-198.
[xxi] F. Copleston, s. 161.